Jest krytycznie zagrożony. W Bałtyku jest tylko 500 osobników
Kiedyś jego populacja była liczna. Niestety dzisiaj morświny można spotkać coraz rzadziej w Morzu Bałtyckim. Te ciekawie wyglądające ssaki morskie dzisiaj muszą zmagać się z wieloma wyzwaniami, a zagraża im zanieczyszczenie środowiska, działalność człowieka oraz zmiany klimatu. Z tego powodu ekolodzy biją na alarm.
Morświny to bałtyccy krewni delfinów. Jest to jeden z najmniejszych gatunków waleni, a wyglądem może przypominać delfinia o krótszym, ściętym nosie. Prowadzą skryty tryb życia, pływając samotnie albo w niewielkich grupach, liczących po 2-3 osobniki. Obecnie ich populacja mocno się zmniejsza, a specjaliści chcą reagować.
Ostatnie lata były wyjątkowo ciężkie dla morświna zwyczajnego. Komisja Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku (HELCOM) stwierdziła, że obecnie w Bałtyku zostało już jedynie 500 osobników tego gatunku. Ekolodzy interpretują to jako znak, że niedługo może grozić mu wyginięcie. Z tego powodu zdecydowano się podjąć kroki, aby go chronić.
W tym roku wprowadzono już zmiany, które mają na celu zapobiec śmierci zwierząt. W lutym wszedł w życie Akt Delegowany Komisji Europejskiej, który dotyczy ochrony morświna przed przypadkowymi połowami w sieci rybackie. Został on opracowany na podstawie uzgodnionej przez nadbałtyckie państwa członkowskie UE wspólnej rekomendacji dla Komisji Europejskiej. Nowe regulacje dotyczą zakazu używania sieci oskrzelowych, które stanowią największe zagrożenie dla morświnów. Prawo będzie jednak obowiązywać jedynie od listopada do stycznia i jedynie na obszarach objętych projektem Natura 2000, czyli w "Ostoi na Zatoce Pomorskiej" i "Wolin i Uznam".
Z kolei na rybaków, którzy prowadzą połowy na Zatoce Puckiej, został nałożony obowiązek stosowania na sieciach oskrzelowych tzw. pingerów, czyli specjalnych urządzeń, które wydają dźwięki odstraszające morświny.
Pomimo wprowadzenia nowych ograniczeń dla rybaków w dalszym ciągu pojawiają się głosy, że to za mało, aby chronić te cenne dla fauny Bałtyku zwierzęta. Na ten temat wypowiedziała się Justyna Zajchowska, starsza specjalistka ds. Ochrony Ekosystemów Morskich w fundacji WWF Polska. Jak mówi:
Dodatkowo specjalistka zwróciła uwagę na nieścisłości dotyczące pingerów. Urządzenia będą odstraszać zwierzęta od siedlisk, które ustanowione są dla ich bezpieczeństwa, więc efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Morświny poza Zatoką Pucką będą poza ochroną prawa.
Rybacy wydają się nie być przejęci tym tematem. Sprawę skomentował Grzegorz Halubek, prezes Związku Rybaków Polskich w Ustce. Jego zdaniem temat morświna ma jedynie przykryć główny problem, który powinien niepokoić, mianowicie zanik ryb w Bałtyku. Całość podsumował dość smutno, mówiąc, że ograniczenia dotyczące sieci czy pingerów "nie są potrzebne, gdyż, tak czy inaczej, kutry stoją w portach, z powodu braku zasobów".
Źródło: Hook&Net Magazine
Zobacz też:
Zagadkowe kręgi na dnie morza. Tajemnica ich powstania wprawie z osłupienie
Budują armię latających robotów. Będą miały specjalną misję
To najbardziej trująca roślina świata. Polacy zajadają się jej nasionami