Tak powstaje sztuczny deszcz. Zasiewanie chmur jest coraz popularniejsze
Wyobraź sobie kraj nawiedzany przez susze, do którego deszcz można sprowadzić na zawołanie. Tak właśnie działa zasiewanie chmur. Chociaż brzmi to jak technologia stanowiąca ratunek, to nie jest rozwiązaniem wolnym od problemów.
Sztuczny deszcz jest efektem inżynierii atmosferycznej, która nazywa się zasiewaniem chmur. Polega to na wprowadzeniu do już istniejących chmur odpowiednich substancji, takich jak jodek srebra, sól, chlorek potasu albo suchy lód. W efekcie para wodna łączy się w krople, które następnie spadają w postaci deszczu lub śniegu (w zależności od temperatury).
Chociaż temat jest coraz głośniejszy, a naukowcy poświęcają mu więcej uwagi, to efekty są skromne. Co prawda poprawiają sytuację w określonych regionach, ale nie na tyle, by zwalczyć skutki globalnego ocieplenia i klimatycznych ekstremów. Choć czasem zdarza się tak, że efekt znacząco przerośnie oczekiwania, co może okazać się niebezpieczne.
Zasiewanie chmur jest w stanie zwiększyć opady sezonowe o 10-30%, ale tylko jeśli będą panować odpowiednie warunki atmosferyczne. W rejonie Reno w USA zwiększenie opadów śniegu zasilającego rzeki odpowiadało rocznemu zapotrzebowaniu ok. 40 tys. gospodarstw domowych.
Podczas zasiewania chmur wykorzystywane są różne substancje, a niektóre z nich budzą spore wątpliwości. W szczególności dotyczy to jodku srebra, który jest trwały i może kumulować się w środowisku.
Drugą istotną kwestią jest coraz częściej występujący termin “kradzieży deszczu". Wywoływanie opadów w jednym regionie sprawia, że ten deszcz nie spadnie gdzie indziej. Z tego powodu już pojawiają się oskarżenia pomiędzy krajami o kradzież deszczu, a to prowadzi do silnych napięć.
Trzecim problemem jest edukacja dotycząca klimatu. Technologia zasiewania chmur bywa przeceniana. Wiązanie z nią zbyt wielkich nadziei sprawia, że trudniej jest dostrzec głębsze problemy, jak gospodarka wodna czy nierówność dostępu. Dodatkowo zaburza ona postrzeganie problemów związanych z pustynnieniem i globalnym ociepleniem.
Przeczytaj też: Wyglądają niewinnie, ale to najgroźniejsze typy chmur. Sieją zniszczenie
W 2024 roku przekonali się o tym mieszkańcy Madagaskaru. Kraj zmagał się z długotrwałą suszą. Ludzie odczuwali ją nie tylko fizycznie, ale też męczyli się z ciągłymi przerwami w dostawie prądu. Władze Madagaskaru postanowiły sięgnąć po technologię zasiewania chmur. W efekcie sprowadzili potężny deszcz połączony z gradobiciem, co doprowadziło do powodzi w stolicy kraju.
Zasiewanie chmur zaczęto rozwijać już w latach 40. XX wieku. Przez kolejne dekady technologia ta była coraz sprawniejsza i popularniejsza. Obecnie stosowana jest w wielu krajach na całym świecie. Jednak budzi coraz większe wątpliwości i ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników.
Źródła: 300gospodarka.pl, ekologia.pl, dlapilota.pl, innpoland.pl
Zobacz też:
Czesi mają swój Biskupin. Średniowieczny gród blisko polskiej granicy
W ten sposób bociany białe giną. Ornitolodzy wystosowali apel
To najcieplejsza rzeka w Polsce. Nazywana jest rzeką stu zakrętów