Coraz więcej meduz w Bałtyku. Co robić z wyrzuconymi na brzeg?
Wakacje nad Bałtykiem to niemal zawsze spotkanie z chełbią modrą, powszechnie zwaną meduzą bałtycką. Choć jej obecność na plaży może budzić niepokój lub obrzydzenie, ta galaretowata istota, mimo swoich parzydełek, jest dla człowieka całkowicie niegroźna. Poznajmy bliżej tego fascynującego jamochłona, którego coraz częściej spotykamy w Bałtyku.
Chełbia modra, znana naukowo jako Aurelia aurita, to gatunek z gromady krążkopławów. Jej ciało składa się aż w 98 procentach z wody, co czyni ją przezroczystą i niemal niewidoczną w wodzie, stanowiąc doskonały kamuflaż przed drapieżnikami. To właśnie dzięki temu idealnie zlewa się z otoczeniem, co pozwala jej unikać takich zagrożeń, jak żółwie skórzaste czy inne parzydełkowce, które się nią żywią. Meduza ta przyjmuje delikatnie różowe zabarwienie, za które odpowiadają jej różowe gonady, nadające całej istocie taką poświatę. Zazwyczaj średnica jej ciała wynosi od 15 do 20 centymetrów, choć zdarzają się okazy znacznie większe, osiągające nawet 40 centymetrów. Co ciekawe, chełbia modra nie posiada mózgu ani centralnego układu nerwowego, jednak dzięki obecności ropaliów, czyli ciałek brzeżnych na obwodzie jej ciała, jest w stanie odbierać bodźce zewnętrzne.
Chełbie modre są drapieżnikami. Ich dieta składa się głównie z planktonu, ale potrafią również zjadać inne gatunki parzydełkowców, a nawet ikrę ryb morskich. Proces trawienia i wydalania pokarmu odbywa się u nich za pomocą tego samego otworu gębowego. Wokół tego otworu meduzy te posiadają cztery ramiona wyposażone w substancję parzącą, zwane parzydełkami. Pomimo ich obecności, jad chełbi modrej jest dla człowieka całkowicie nieodczuwalny i nie stanowi zagrożenia.
Chełbia modra to gatunek kosmopolityczny, co oznacza, że zamieszkuje większość słonych wód na świecie, z wyjątkiem regionów arktycznych. Można ją spotkać w oceanach na szerokościach geograficznych od 70 stopni północnej do 40 stopni południowej. Jej zdolność do przetrwania w wodzie o temperaturze od 6 do 31 stopni Celsjusza, przy optymalnym zakresie od 9 do 19 stopni Celsjusza oraz zasoleniu na poziomie 6 promili lub niższym, sprawia, że może się rozwijać w niemal każdym zakątku globu. W Morzu Bałtyckim chełbia modra jest najczęściej spotykanym przedstawicielem krążkopławów. W ostatnich latach jej populacja w Bałtyku rośnie, a w mediach często pojawiają się doniesienia o "wysypach" chełbi modrej. Wynika to przede wszystkim ze zmian klimatycznych, które sprawiają, że Bałtyk staje się dla niej coraz bardziej sprzyjającym środowiskiem.
Wbrew obiegowym opiniom i często mylnym przekonaniom, chełbia modra jest całkowicie bezpieczna dla ludzi. Mimo że posiada parzydełka i jest jadowita, jej jad jest tak słaby, że jest dla nas niewyczuwalny. Nawet osoby uczulone na toksyny meduz rzadko doświadczają jakiejkolwiek reakcji alergicznej. Kąpiele w morzu w towarzystwie tych meduz są więc bezpieczne, choć dla niektórych osób ich galaretowata forma może być po prostu nieprzyjemna w dotyku.
Warto jednak mieć świadomość, że w Bałtyku mogą sporadycznie pojawić się inne gatunki meduz, które są w stanie poparzyć, takie jak na przykład bełtwa festonowa, znana również jako meduza ognista. Ta ostatnia występuje głównie w głębinach, ale może zostać zniesiona przez wiatr lub prądy morskie bliżej brzegu. Chociaż jej jad nie zagraża życiu zdrowego, dorosłego człowieka, poparzenia przez bełtwę są bardzo dotkliwe, ponieważ jest to bardzo duża meduza z licznymi, długimi czułkami wyposażonymi w komórki parzydełkowe, które uwalniają jad w momencie zagrożenia. Przypadki dotkliwych poparzeń odnotowano na przykład w Niemczech.
Przeczytaj również: Fala na Bałyku sięgała szóstego piętra. Grozi nam tsunami?
Meduzy często są wyrzucane na brzeg przez fale. Niestety, dłuższy pobyt na piasku jest dla nich śmiertelny, ponieważ ich galaretowate ciało szybko wysycha. Trudno jest odróżnić, czy meduza leżąca na piasku jest jeszcze żywa, czy już martwa, dlatego ekolodzy apelują o udzielenie pomocy tym stworzeniom. Najbardziej etycznym i właściwym zachowaniem jest przeniesienie meduz z powrotem do wody, najlepiej za pomocą wiaderka. Niestety, wiele osób nie tylko nie pomaga, ale wręcz zachowuje się wobec chełbi w niewłaściwy sposób, na przykład zakopując je w piasku. Choć meduzy nie posiadają mózgu ani centralnego układu nerwowego, reagują na bodźce, co może sugerować, że żywa meduza jest w stanie w jakiś sposób odczuwać to, co się z nią dzieje. Warto pamiętać, że każde żywe stworzenie zasługuje na szacunek.
Źródło: bryk.pl
Zobacz też:
Schronisko jak chatka Baby Jagi. Z Krakowa dostaniesz się tu w dwie godziny
Jak wyrzucić plastikową i szklaną butelkę? Wiele osób wciąż nie wie
Popularna jaskinia w Tatrach znów otwarta. Zmiany na trasie dla turystów