Coś niepokojącego dzieje się z wodą w Bałtyku. Widać to nawet na plaży
Na zdjęciach satelitarnych wykonanych nad Bałtykiem pojawiły się ogromne, zielone wiry. Mogą się trochę kojarzyć z obrazami znanymi nam z filmów science fiction. Choć wyglądają zjawiskowo, eksperci nie mają wątpliwości, że to sygnał poważnych problemów środowiskowych. Skąd się biorą zielone wiry na Bałtyku tak ogromne, że widać je z kosmosu?
Widoczne z orbity Ziemi spiralne wzory na powierzchni naszego morza to nie efekt anomalii pogodowej ani prądu morskiego. Zielone wiry w Bałtyku to gigantyczne skupiska fitoplanktonu. W jego skład wchodzą również glony i znane nam sinice. Te mikroskopijne organizmy roślinne w sprzyjających warunkach potrafią gwałtownie się rozmnażać, tworząc rozległe zakwity.
To właśnie obecność fitoplanktonu nadaje wodzie intensywnie zielony kolor. Jeśli doszło do ich masowej inwazji, tworzą widoczne gołym okiem struktury o spiralnym, wirującym kształcie. Wygląda to zjawiskowo, jak obrazy szalonego malarza. Takie formacje powstają, gdy kolonie fitoplanktonu podążają za prądami wody i ruchem wiatru, układając się w wiry. Proces ten jest dodatkowo nasilany przez wysoką temperaturę wody i brak fal. Rozwojowi fitoplanktonu sprzyja również obecność fosforanów i azotanów, które są pożywieniem mikroorganizmów. Te związki dostają się do morza ze spływających ścieków i nawozów z pól.
Bałtyk jest morzem płytkim i zamkniętym, słabo wymienia wody z oceanem. Sprawia to, że zanieczyszczenia się kumulują. Dla fitoplanktonu, w tym glonów i sinic, to idealne warunki do ich szybkiego rozwoju na masową skalę. Na zdjęciach wykonanych przez europejskie satelity Sentinel-2 i Sentinel-3 widać zielone wiry rozciągające się na dziesiątki kilometrów Bałtyku.
Z powierzchni ziemi zjawisko to nie wygląda już tak spektakularnie. Stojąc na brzegu, możemy dostrzec mętny, zielonkawy kożuch unoszący się na wodzie. Czasami trudno uwierzyć, że tworzą go żywe organizmy, przypomina bardziej zieloną farbę rozlaną na tafli morza. Osoby stojące na plaży lub pływające łodzią mogą zauważyć, że woda traci przejrzystość, zmienia barwę na oliwkową lub szmaragdową, a nawet wydziela charakterystyczny, nieprzyjemny zapach.
Fitoplankton, który tworzy zielone wiry, jest groźny na dwa sposoby. Sinice wchodzące w jego skład zagrażają ludziom i zwierzętom, które mają bezpośredni kontakt z wodą podczas zakwitu. Co roku z ich powodu zamykane są plaże na długie tygodnie. Niektóre gatunki cyjanobakterii wytwarzają toksyny, które mogą powodować podrażnienia skóry, bóle brzucha, wymioty, a nawet uszkodzenia wątroby. Stąd podczas ich inwazji służby ostrzegają przed wchodzeniem do wody.
Zielone wiry na Bałtyku zagrażają też środowisku. Glony i sinice zużywają ogromne ilości składników odżywczych i tlenu w morzu. To sprawia, że brakuje ich dla innych organizmów morskich. Nadmierna ilość fitoplanktonu sprawia, że na Bałtyku powstają martwe strefy, czyli obszary pozbawione tlenu. Obejmują one już 70 tysięcy powierzchni naszego morza. Skala problemu z roku na rok rośnie, co eksperci wiążą ze zmianami klimatu i ociepleniem się wód Bałtyku. Zielone wiry mogą zatem na stałe wpisać się w krajobraz letniego Bałtyku.
Źródło: twojapogoda.pl, pogodairadar.pl
Zobacz też:
Wyjątkowy gatunek sowy w Polsce. Pierwsza taka obserwacja w historii
Niezwykły dom-zamek w Karkonoszach. Mieszkał tu znany noblista
Ten grzyb z zewnątrz wygląda typowo. Zdziwisz się, co ma w środku