"Czarna plaża" może być niebezpieczna. Nagle pojawiają się wysokie fale
Południowe wybrzeże Islandii to kraina kontrastów – dzika, zachwycająca i nieprzewidywalna. Wśród licznych miejsc, które przyciągają turystów jak magnes, jest jedna lokalizacja, o której mówi się z szacunkiem – Reynisfjara, słynna czarna plaża niedaleko miasteczka Vík í Mýrdal. Plaża oferuje widoki, jak z innej planety, ale w rzeczywistości może okazać się niebezpieczna.
Islandia pełna jest czarnych plaż, ale Reynisfjara to prawdziwa ikona. Jej bazaltowe kolumny ułożone niczym organy w katedrze robią ogromne wrażenie zarówno z bliska, jak i z oddali. Nad brzegiem wyrasta jaskinia Hálsanefshellir, której sklepienie potrafi mienić się odcieniami szarości i czerni w zależności od światła. Na horyzoncie majaczą skały Reynisdrangar (według lokalnej legendy to trolle, które skamieniały, próbując przeciągnąć statek na brzeg o poranku).
To właśnie tutaj kręcono sceny do popularnych produkcji, w tym "Gry o Tron" i "Gwiezdnych Wojen". Ale choć filmowcy potrafią stworzyć na ekranie sztuczne zagrożenie, Reynisfjara sama w sobie jest efektem specjalnym i niesie za sobą niebezpieczeństwo.
Największe zagrożenie stanowią "sneaker waves", czyli ogromne fale podchodzące znacznie dalej w głąb plaży niż wcześniejsze, pozornie spokojne uderzenia. Mogą pojawić się nagle, nawet w chwili, gdy ocean wygląda na łagodny. Ich siła potrafi przewrócić dorosłego człowieka, a silny prąd wciąga ofiarę w głąb lodowatych wód Atlantyku.
To właśnie te fale są odpowiedzialne za większość tragedii w Reynisfjarze. Wystarczy chwila nieuwagi, zdjęcie robione kilka kroków za blisko wody, a sytuacja staje się dramatyczna.
Niestety, historia plaży obfituje w czarne karty. W 2017 roku zginęła tu turystka z Niemiec, porwana przez fale na oczach swojej rodziny. Rok wcześniej życie stracił turysta z Chin. W sierpniu 2025 roku media znów obiegła wstrząsająca wiadomość - 9-letnia dziewczynka została porwana przez falę podczas spaceru z ojcem i siostrą. Mimo natychmiastowej akcji ratunkowej i poszukiwań z powietrza, dziecka nie udało się uratować.
Te dramaty pokazują, że ostrzeżenia na plaży nie są przesadą. Ocean w tym miejscu jest bezlitosny.
Choć woda jest głównym ryzykiem, to Reynisfjara skrywa też inne niebezpieczeństwa. W 2019 roku na tej części wybrzeża doszło do osunięcia fragmentu klifu - na szczęście wtedy plaża była pusta. Miejscami skały są kruche, a odłamki potrafią spadać z dużej wysokości, zwłaszcza podczas silnego wiatru czy po intensywnych opadach.
Dodatkowo islandzka pogoda potrafi zmienić się w kilka minut, a gęsta mgła, ulewa lub grad mogą pojawić się dosłownie znikąd, utrudniając orientację i bezpieczne zejście z plaży.
Władze islandzkie przez lata instalowały na Reynisfjarze tablice informacyjne z opisem zagrożeń. Niestety, turyści często je ignorowali. Dlatego w 2022 roku wprowadzono nowoczesny system ostrzegania - sygnalizatory świetlne, które w prosty sposób pokazują aktualny stopień ryzyka.
- Zielone światło - ostrożność wskazana, ale można spacerować po całej plaży.
- Żółte światło - dostęp ograniczony, nie wolno zbliżać się do wody ani wchodzić do jaskiń.
- Czerwone światło - zakaz wejścia na plażę poza bezpieczny obszar przy parkingu.
Problem? Ten system, podobnie jak tablice, bywa ignorowany. Ciekawość i chęć zrobienia "zdjęcia życia" często wygrywają ze zdrowym rozsądkiem.
Reynisfjara znajduje się ok. 200 km od Reykjavíku. Jadąc z kierunku stolicy, należy obrać drogę krajową nr 1, a tuż przed miasteczkiem Vík skręcić w drogę nr 215. Przy plaży jest parking, restauracja oraz toalety. W sezonie działa tu także mała budka z jedzeniem.
Źródło: Rumbo Mundo, Love Travels
Zobacz też:
Jakie sekrety skrywa Zamek Piastów Śląskich w Brzegu? Sprawdziliśmy
Zakwitł najbardziej cuchnący kwiat świata. Można go uprawiać w doniczce?
Nie przegap okazji i spójrz w niebo. Zaskoczy cię wyjątkowe zjawisko