Reklama
Reklama

Popularny polski chwast stanowi zagrożenie w USA. W walce ma pomóc AI

Na terenie Polski oraz w innych częściach Europy wilczomlecz lancetowaty nie jest rośliną obcą. Pomimo tego uznaje się go za gatunek inwazyjny — odporność na niekorzystne warunki i szybkość rozprzestrzeniania się sprawia, że roślina stanowi prawdziwe zagrożenie dla delikatnej równowagi ekosystemów. Prawdziwy problem stanowi jednak w Ameryce Północnej. Sprawdzamy dlaczego.

Wilczomlecz lancetowaty to wieloletnia bylina, która może osiągać do 60 cm wysokości. Naturalnie występuje na terenie Eurazji, a w Polsce jest powszechnie spotykana. Po czym można ją rozpoznać?

Wilczomlecz lancetowaty — rodzima roślina inwazyjna

Wilczomlecz lancetowaty ma charakterystyczny wygląd. Rozpoznamy go po lancetowatych, ciemnozielonych liściach i drobnych żółtozielonych kwiatostanach, które z czasem mogą czerwienieć. Roślina zawiera trujący sok mleczny, zwany ingenolem, który szkodliwy jest zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Co ciekawe, większość zwierząt, które naturalnie występują na terenie Eurazji, potrafią rozpoznać wilczomlecz i nauczyły się go unikać.

Wilczomlecz potrafi bardzo szybko się rozprzestrzeniać. Jego torebki nasienne mogą wystrzeliwać ziarna nawet na odległość pięciu metrów. Mogą być transportowane przez wiatr, wodę, a także zwierzęta. To jednak nie wszystko. Roślina posiada silnie rozrastający się system korzeniowy. Jej kłącza mogą sięgać nawet kilku metrów na powierzchni i do ośmiu metrów w głąb. Z tego powodu wytępienie rośliny stanowi nie lada problem.

Zobacz także: Jest krytycznie zagrożony wyginięciem. Potrzebuje pomocy człowieka

Zagrożenie dla amerykańskiej przyrody — jak Amerykanie z nim walczą?

Wilczomlecz lancetowaty został zawleczony do Stanów Zjednoczonych i szybko uzyskał tam status niebezpiecznego gatunku inwazyjnego. Co ciekawe, jego ekspansywność stanowi zagrożenie nie tylko dla lokalnej flory. Największe straty powoduje na pastwiskach oraz preriach. Okazuje się, że bydło, które nie miało nigdy do czynienia z rośliną, nie wie, że nie powinno jej jeść. Z tego powodu nie potrafi rozpoznawać rośliny, ani jej unikać. To prowadzi do poważnych strat — zwierzęta chorują i umierają po zjedzeniu wilczomlecza.

Usuwanie wilczomlecza z pastwisk wymaga zintegrowanego działania. Mechaniczne usuwanie rośliny często nie wystarcza. Z tego powodu w USA testowano również metody biologiczne. Obecnie w walce z rośliną wykorzystuje się sztuczną inteligencję. System monitorujący ma rozpoznawać wilczomlecza na pastwiskach z obrazów dostarczonych przez drony i pomóc rolnikom w szybszym reagowaniu na jego ekspansję. Może to ograniczyć koszty działań interwencyjnych, których wysokość obecnie może sięgać nawet dziesiątek milionów dolarów. 

Źródło: zielona.interia.pl, atlas.roslin.pl

Zobacz też:

Bociany szykują się do odlotu. Ornitolodzy rozpoznali pierwsze oznaki

Szukasz bursztynu nad Bałtykiem? Ten patent zawsze się sprawdza

Nazywają ja złotym kwiatem Bieszczadów. Zachwyca turystów, ale może być groźna

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przyroda | ciekawostki