Tak obchodzono sylwestra 100 lat temu. Dziś już nikt tego nie pamięta
Myśląc o sylwestrze, przed oczami pojawiają się fajerwerki, huczne imprezy i bawiący się ludzie. Jednak 100 lat temu ta noc oraz Nowy Rok miały zupełnie inny charakter. Wiązały się z ludowymi zwyczajami i wierzeniami, które dziś wydają się zarówno dziwaczne, jak i fascynujące.
Sylwester, choć dziś kojarzy się przede wszystkim z zabawą, ma korzenie sięgające średniowiecza i wiąże się z przepowiednią końca świata. Proroctwo wygłosiła Sybilla, wieszcząc, że w ostatnią noc 999 roku smok Lewiatan zburzy świat. Gdy tak się nie stało, ludzie zaczęli świętować, a noc 31 grudnia nazwano imieniem papieża Sylwestra.
Tradycja balów i wystawnych przyjęć sylwestrowych przyszła do Polski dość późno, bo w XX wieku. Początkowo dotyczyła głównie zamożnych rodzin. Była to okazja do tańców, wznoszenia toastów, prezentowania najnowszych strojów i nawiązywania znajomości. Na wsiach świętowanie wyglądało zupełnie inaczej. Stawał się niemal teatralnym spektaklem ukazującym ludzką kreatywność.
Na wsiach w noworocznych żartach prześcigali się głównie młodzi mężczyźni, a najwięcej uwagi poświęcali domom, w których mieszkały panny na wydaniu. Te żarty, choć dziś wydają się abstrakcyjne, kiedyś były nieodłącznym elementem świętowania.
Noworoczni żartownisie malowali okna domów farbą lub sadzą, a do tego przyozdabiali bramy i furtki różnymi elementami natury. Gospodarze z pewnością niejednokrotnie byli zdziwieni, gdy zobaczyli niecodzienne dekoracje. Wcześniej jednak, by móc je podziwiać, musieli odnaleźć swoją bramę. Młodzieńcy często odkręcali elementy ogrodzenia i podmieniali je pomiędzy poszczególnymi domami, a czasem zostawiali w polu lub pobliskim rowie.
Również w zagrodach gospodarz mógł zauważyć pewną zmianę, ponieważ popularnym zwyczajem było podmienianie zwierząt. Tak więc można było na noc zostawić w oborze krowy, a rano zastać tam świnie.
Mogłoby się wydawać, że znikające furtki to zmora gospodarza, ale pojawiały się też większe kłopoty. Szczególnie gdy młodzi mężczyźni postanawiali rozmontować drewniany wóz, a następnie szybko zmontować go w jakimś abstrakcyjnym miejscu, takim jak dach stodoły.
Chłopcy, nazywani drabami noworocznymi, chodzili od chaty do chaty owinięci słomą, a w rękach trzymali patyki. Bez zapowiedzi wbiegali do domu, rozsypywali popiół, przewracali krzesła, rozlewali wodę i siali ogólny chaos. Mogłoby się wydawać, że to wybryki przekraczające granice, ale miało to swoje głębsze znaczenie. Wizyta drabów noworocznych zwiastowała szczęście i pomyślność, a gospodarze w wyrazie wdzięczności raczyli młodzieńców drobnymi upominkami.
Wierzono także, że wszystko, co wydarzy się ostatniej nocy w roku, ma wpływ na przyszłość. Dotyczyło to miłości, urodzaju, zdrowia i bogactwa. Dlatego zawsze dbano, by tej nocy w domu niczego nie brakowało. Gospodynie dbały, by utrzymał się żar w kominku, aby rankiem w Nowy Rok łatwo było rozpalić ogień. Przy tym wszystkim zapraszano w pierwszy dzień roku gościa do domu. Jeśli mężczyzna jako pierwszy wszedł na podwórko, miał przynosić szczęście. Natomiast kobieta, im piękniejsza, tym więcej nieszczęść zwiastowała.
W noc sylwestrową każdy hucznie świętował, choć oczywiście nie było fajerwerków. Hałas tworzyły bębny, krzyki i trzaski bicza. Wierzono bowiem, że głośne dźwięki odstraszają złe moce i przyciągają szczęście. Im więcej hałasu o północy, tym więcej pomyślności przyniesie nowy rok.
Źródła: ciekawostkihistoryczne.pl, gazetawroclawska.pl, radio.lublin.pl, sylwester.pl
Zobacz też:
Oni urodzili się 31 grudnia. To sławni pisarze, poeci i artyści
W ten sposób można świętować Nowy Rok nawet 24 razy. Znasz ten trik?
Wyjątkowy rezerwat w dolinie rzeki. Najlepszy punkt widokowy z panoramą Tatr