Kiedyś to była matura. Oto, z czym musieli się mierzyć uczniowie w PRL
Egzamin maturalny od zawsze był w Polsce symbolem przejścia w dorosłość. Jednak w czasach PRL-u jego znaczenie sięgało znacznie dalej. Matura była przepustką do dalszej edukacji, do kariery, a często – do lepszego życia. W tamtych realiach egzamin dojrzałości był nie tylko sprawdzianem wiedzy, ale i elementem politycznej codzienności. Na początku uchodził za elitarny, a z czasem stał się bardziej powszechny i relatywnie łatwiejszy z uwagi na masowe upowszechnianie szkolnictwa.
Matura w PRL-u cieszyła się ogromnym prestiżem społecznym. Ukończenie szkoły średniej bez tego egzaminu nie dawało młodemu człowiekowi pełnoprawnego statusu obywatela z szansami na awans społeczny. Owszem, można było podjąć pracę, ale otwarte drzwi do studiów wyższych czy atrakcyjniejszych zawodów - pozostawały zamknięte.
W tamtych czasach samo przystąpienie do matury było wyróżnieniem. Wbrew powszechnemu dziś przekonaniu, nie każdy uczeń szkoły średniej miał szansę ukończyć edukację na tym poziomie. Selekcja rozpoczynała się dużo wcześniej - na etapie szkoły podstawowej i zawodowej.
Przeczytaj również: Pytania jawne na maturę ustną 2025 - lista pytań i odpowiedzi
Specyfika egzaminu dojrzałości w PRL-u była kształtowana przez ówczesną rzeczywistość polityczną. W latach 50. i 60. matura nie była wyłącznie sprawdzianem wiedzy z przedmiotów szkolnych - często zawierała elementy ideologiczne. W komisjach egzaminacyjnych zasiadali nie tylko nauczyciele, ale również przedstawiciele organizacji młodzieżowych i partii, tzw. "czynnik społeczny".
Pilnowano, by tematyką wypracowań i ustnych odpowiedzi nie naruszać obowiązującej linii politycznej. Szczególnie poloniści musieli dbać, by młodzież prezentowała "słuszne" poglądy, omawiając literaturę - także tę narzuconą przez oficjalny kanon.
Przykładowe tematy wypracowań mówiły same za siebie: "Wpływ Wielkiej Rewolucji Październikowej na literaturę polską", "Obraz przemian społecznych w Polsce Ludowej" czy "Rola pracy w kształtowaniu wartości człowieka".
W pierwszych dekadach PRL-u, przygotowanie do matury oznaczało więc nie tylko naukę, ale i swoistą tresurę ideologiczną.
Egzamin maturalny składał się tradycyjnie z dwóch części: pisemnej i ustnej. Pisemny egzamin z języka polskiego polegał na napisaniu wypracowania na jeden z kilku tematów. Często było to rozbudowane zadanie wymagające odniesienia się do epok literackich, interpretacji dzieł oraz refleksji społeczno-historycznej. Było na to 300 minut, z kolei część ustna trwała kwadrans.
Co ciekawe, w przypadku przedmiotów humanistycznych nie istniały żadne klucze odpowiedzi, znane dzisiejszym uczniom. Liczyło się rozumowanie, umiejętność budowania wypowiedzi, spójność i stylistyczna poprawność. Każdy błąd ortograficzny lub interpunkcyjny mógł przesądzić o niezdaniu egzaminu.
Z kolei matematyka wymagała nie tylko podania wyniku, ale też dokładnego przedstawienia toku rozumowania. Ważniejszy od odpowiedzi był proces dochodzenia do niej.
W czasach PRL-u stres przed maturą był ogromny. Egzaminowi towarzyszył silny nacisk społeczny: rodzina, nauczyciele, a często cała lokalna społeczność obserwowała wyniki młodych ludzi. Władza komunistyczna pilnowała tego, aby przed egzaminami nie odwiedzali oni kościołów i nie oddawali się modlitwie. Zawieszano studniówki, również ze względu na obowiązującą godzinę policyjną.
Oprócz nauczycieli maturzystów pilnowali też przedstawiciele Związku Młodzieży Polskiej - z każdej strony czuli więc kontrolę i lęk o to, czy się uda. Niepowodzenie na maturze oznaczało konieczność powtarzania klasy lub próbę w kolejnym roku, a nawet zamknięcie drogi do dalszej edukacji i konieczność podjęcia pracy fizycznej.
Lata 70. przyniosły próby "uelastycznienia" egzaminu maturalnego. Władze, pragnąc zwiększyć liczbę absolwentów szkół średnich, wprowadzały kolejne ułatwienia: możliwość korzystania z tablic matematycznych, słowników ortograficznych czy encyklopedii podczas egzaminu.
W 1972 r. pojawił się nawet pomysł likwidacji matury jako warunku ukończenia szkoły średniej - szybko jednak z niego zrezygnowano. Choć wymagania ulegały stopniowemu złagodzeniu, nadal matura była realnym wyzwaniem i nie wszyscy kończący liceum z powodzeniem przechodzili ten próg.
Ważną cechą tamtej matury była jednak gruntowność wiedzy. Mimo ideologicznej otoczki, uczniowie naprawdę musieli znać literaturę, matematykę czy historię. Rozumienie tekstu, analityczne myślenie, zdolność pisania długich wypowiedzi na zadany temat - to były umiejętności, które maturzysta PRL-u musiał mieć opanowane.
Maturzyści PRL-u żyli w rzeczywistości, w której czytanie książek było naturalną częścią życia. Brak internetu, ograniczony dostęp do telewizji i monotonia codzienności sprzyjały zanurzeniu się w literaturze. Niewielu uczniów zastanawiało się wtedy, "po co mi ta wiedza" - czytało się, bo "tak trzeba".
Dzięki temu poziom znajomości klasyki literackiej i kultury ogólnej był wysoki. Przeczytanie "Pana Tadeusza" czy "Lalki" w całości - a nie w formie streszczenia - było czymś oczywistym. Zdarzały się jednak wśród maturalnych zadań np. polecenia dotyczące interpretacji myśli Bieruta czy błędów Gomułki. Ogólnie matura w czasach PRL-u miała być potwierdzeniem (lub zaprzeczeniem) tego, że młody człowiek posiadł wiedzę, ale też rozwinął się intelektualnie na bardzo dobrym poziomie. Na studia mogli więc aplikować naprawdę nieliczni, który mieli ku temu konkretne kompetencje.
Zobacz też:
Tego nie wolno zabrać na maturę. Zasady są dość skomplikowane
Można zdobyć 0 punktów i zdać maturę. Tylko z jednego przedmiotu
Oblana matura albo słaby wynik? Gap year może być rozwiązaniem