Niezwykłe zjawisko to unikat w skali świata. Jest jak dobro narodowe
Północne wybrzeże Peru słynie z pięknych plaży idealnych do surfingu. To właśnie tam pojawiają się idealne, długie i równe fale, które zapewniają surferom niepowtarzalne wrażenia. Sprawdzamy, dlaczego właśnie tam natura tworzy te wyjątkowe warunki. Okazuje się, że wiele zależy od ukształtowania terenu.
Fale Chicama to naturalne bogactwo, które każdego roku zapewnia Peru wizyty turystów, chcących na własne oczy zobaczyć to niesamowite zjawisko. Dzięki naturalnym warunkom pojawiające się tam fale są wyjątkowo równe i długie.
Plaża Puerto Chicama znajduje się na północy Peru. To wybrzeże Oceanu Spokojnego, które zapewnia unikatowe widoki. Pierwszy raz zjawisko zaobserwował z powietrza hawajski surfer Chuck Shipman w 1966 roku. Po wylądowaniu w Honolulu od razu zatelefonował do Limy, aby dać znać o niezwykłych falach. Niedługo po tym pierwsi surferzy wyruszyli do Chicamy, aby spróbować swoich sił. Od tego czasu popularność plaży zaczęła rosnąć, a dzisiaj miejsce to jest jednym z najchętniej odwiedzanych przez turystów z całego świata.
Wysokość i długość fali na tym terenie wynika z wyjątkowego ułożenia terenu. Przybrzeżne klify oraz wiatry sprawiają, że załamuje się cyklicznie. Kiedy pogoda jest odpowiednia, można naraz zobaczyć nawet 50 linii fal, które wędrują od horyzontu aż do brzegu.
Zjawisko nie jest zagrożone, ponieważ lokalne władze zdecydowały się je chronić. Z ich inicjatywy udało się ustanowić prawo krajowe, które zakazuje budowy czegokolwiek w strefie przybrzeżnej w promieniu 1 km od linii brzegowej. Dzięki rządowemu rozporządzeniu udało się uniknąć wprowadzenia do naturalnego środowiska czynników, które mogłyby wpłynąć na to, jak wiatr uderza w fale, a tym samym na ich kształt.
Długie i nieprzerwane fale to warunki idealne dla surferów niezależnie od ich poziomu zaawansowania. Chicama zapewnia przejażdżkę nawet o długości czterech kilometrów. Zaczynając w pobliżu przylądka, surferzy mogą dotrzeć, aż do lokalnego molo. To fala o stałej, wysokiej wydajności, na której można wykazać się swoimi umiejętnościami. Według ekspertów w takich warunkach żywioły jedynie pomagają, a największym przeciwnikiem jest nasze ciało, które często nie radzi sobie z dużym wysiłkiem, którego wymaga utrzymanie się na fali.
Fale Chicama to idealne miejsce do pobijania rekordów, własnych albo globalnych. Ostatnim surferem, któremu udało się pobić rekord Guinnessa właśnie w tym miejscu był Cristobal de Col, który na jednej fali wykonał 34 skręty, płynąc na niej przez ok. dwie minuty non stop.
Źródło: SurferToday
Zobacz też:
To najbardziej trująca roślina świata. Polacy zajadają się jej nasionami
To jedyny w Polsce jadowity ssak. Jego obecność to ważny sygnał
Ten jadowity gad już w lutym rozpoczyna aktywność. Nie przeszkadza mu śnieg